Po zamkniętym posiedzeniu Komisji goście z Kazachstanu i polscy naukowcy przeszli do sali audiowizualnej Muzeum Pamięci Sybiru, żeby spotkać się z białostockimi Sybirakami.
– Witam dwóch dyrektorów – otworzył spotkanie dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru, prof. dr hab. Wojciech Śleszyński – profesora Ziyabeka Kabuldinova, dyrektora Instytutu Historii i Etnologii im. Cz. Walichanowa przy Komitecie Nauki Ministerstwa Edukacji i Nauki Republiki Kazachstanu w Ałmaty. To najważniejsza instytucja naukowa w Kazachstanie zajmująca się badaniem historii najnowszej, odpowiednik Polskiej Akademii Nauk. Witam także doktora Kairata Alimgazinova, zastępcę dyrektora Archiwum Prezydenta Republiki Kazachstanu. Jest to osoba niezwykle ważna – w tej chwili zgodnie z decyzją rządu kazachstańskiego wszystkie dokumenty NKWD trafiły do tego archiwum. To, do czego dotąd nie mieliśmy dostępu, czyli teczek personalnych osób deportowanych, możemy teraz objąć badaniami – podkreślił.



Profesor Śleszyński przedstawił najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru odnoszące się do Kazachstanu oraz relacji polsko-kazachstańskich. To specjalny numer czasopisma naukowego „Biuletyn Historii Pogranicza” wydany w trzech językach: polskim, kazachskim i rosyjskim, a także książka „Północny Kazachstan. Studium o ludziach i miejscach” pióra dyrektora Muzeum. Wszyscy obecni na spotkaniu otrzymali egzemplarze tych publikacji.




Profesor Ziyabek Kabuldinov, przewodniczący Komisji ze strony kazachstańskiej, w swoim wystąpieniu zarysował dzieje Kazachstanu, wspominając o próbach odrzucenia rosyjskiej dominacji jeszcze za czasów Imperium Rosyjskiego. Omówił represje rosyjskie, a później sowieckie; był to między innymi wywołany w odpowiedzi na dążenia niepodległościowe Kazachów Wielki Głód w latach 1931-1933. – Umarła wtedy połowa mieszkańców Kazachstanu – mówił.




Podkreślał również, że Kazachstan był miejscem docelowym masowych deportacji ludności, w tym obywateli polskich. – Do Kazachstanu zostało przywiezionych w latach 30. I 40. XX wieku koło 200 tysięcy Polaków – tłumaczył. – Kazachowie dzielili się z Polakami tym, co mieli, chociaż sami niewiele wcześniej doświadczyli Wielkiego Głodu. Do dziś w Kazachstanie żyją Polacy, mają ważny udział w rozwoju gospodarczym kraju – zaznaczył profesor Kabuldinov. – Kazachowie szanują Polaków i mają dla nich miejsce w swoich sercach.
Profesor Kabuldinov odniósł się także do prac Komisji. Ze strony kazachstańskiej Komisja będzie działać, dopóki nie przekaże wszystkich dokumentów dotyczących deportowanych do Kazachstanu. Z kolei polska strona powinna pracować, dopóki nie odnajdzie dostępnych informacji na temat kazachskich żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zginęli w niemieckich obozach jenieckich na terenie Polski lub tutaj polegli i zostali pochowani. Dla Kazachów bardzo ważne są tradycja, szacunek dla przodków i pochówek zmarłych. Informacje o chociażby jednym nazwisku są dla nas niezwykle cenne – podkreślił. – To bardzo ważne, byśmy rozwijali współpracę i przyjaźń między naszymi narodami – dodał. – Sława Polsce! – zakończył swoje wystąpienie naukowiec.




Zastępca dyrektora Archiwum Prezydenta Republiki Kazachstanu, dr Kairat Alimgazinov, opowiadał o znaczeniu swojej placówki. – Do roku 1991 wszystkie znajdujące się w archiwach dokumenty były tajne. A przecież są to dokumenty dotyczące całej dwudziestowiecznej historii Kazachstanu. Dziś możemy już powiedzieć, że nie ma w naszym archiwum żadnego dokumentu, który można by określić jako tajny. Ukazują się kolejne tomy publikacji, dzięki którym lepiej poznajemy również historię deportowanych Polaków.
– Pretekstem do naszego spotkania z drogimi Sybirakami jest prezentacja książki Dmitriya Panty „Podwójnie deportowani… Żołnierze Polskich Sił Zbrojnych w Związku Sowieckim w latach 1945-1951 – dokumenty i materiały” – zwrócił się do zebranych Dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru, prof. Wojciech Śleszyński.
Dr Dmitriy Panto jest sekretarzem Polsko-Kazachstańskiej Komisji Historycznej. Historyk, pracownik Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, jest potomkiem Polaków deportowanych do Kazachstanu. Tam się urodził i kształcił, ale studia historyczne ukończył w Polsce, tu także rozwinął karierę naukową. Do kraju przodków przenieśli się także jego rodzice i brat.



Rozmowę na temat książki dr Panto poprowadził dr Marcin Zwolski z Działu Naukowego Muzeum Pamięci Sybiru. – Ta książka to wybór źródeł na temat tych, którzy raz zostali deportowani, długą drogą przez świat powrócili do swoich domostw, po czym ponownie dotknęło ich ostrze represji – mówił dr Zwolski. – To historia, którą w Polsce znamy, ale wielu jeszcze o niej nie słyszało.
Dr Panto opowiedział, jak zainteresował się tematem „podwójnie deportowanych” byłych żołnierzy Armii Andersa. – Jak często się zdarza, przypadek rządzi losem – przyznał gdański naukowiec. Prowadził kwerendę w moskiewskich Państwowych Archiwach Federacji Rosyjskiej (jeszcze przed pandemią i wojną w Ukrainie, bo dziś takich badań nie byłby w stanie przeprowadzić) z myślą o monografii na temat formowania się Armii Andersa na terenie ZSRR.
– W katalogu pod hasłem „Anders” pojawiła się odrębna kategoria ludzi. Dokumenty tematycznie pasowały, ale nie chronologicznie, ponieważ dotyczyły lat 1945-1951. Kojarzyłem, że były deportacje andersowców, opisał to profesor Grzybowski, ale nie wiedziałem, że trafię na tak ogromną ilość dokumentów. Jedynym sposobem na kopiowanie materiałów w tym archiwum było robienie zdjęć mikrofilmom wyświetlanym na ekranie. Gdy przywiozłem te materiały do Polski, zaczęła się pandemia, to był 2019 rok. Udało mi się ściągnąć jeszcze materiały z Litwy, Ukrainy, częściowo z Białorusi. Miałem czas na ich opracowanie i napisanie książki – opowiadał Dmitriy Panto.

– To unikatowy materiał pokazujący, w jaki sposób Sowieci przeprowadzili akcję zwabienia tych ludzi z Wielkiej Brytanii, Włoch. – To warto przypomnieć – opowiedział dr Zwolski. – Obiecywano im bezpieczeństwo. Sowieci grali na ich uczuciach, podkreślając, że Polaków na Wyspach Brytyjskich nie szanują, a do tego jeszcze nieprzyjemny tam klimat. A tu czekają słońce, dom, praca. Tymczasem szykowano już tym ludziom kolejną wywózkę – mówił historyk z Muzeum Pamięci Sybiru.
– Jednocześnie tych, którzy już przyjechali do swoich dawnych domostw na terenie Ukrainy czy Białorusi, zmuszano, by pisali listy do za granicę, aby przekonali do powrotu pozostałych. Musieli pisać po rosyjsku, chociaż to nie był język, którego na co dzień używali – podkreślił historyk z Gdańska.
Doktorowi Pancie udało się ustalić nowe fakty, przede wszystkim liczbę deportowanych ponownie, wiemy już dzisiaj, że było ich 5030. – Deportacje obywateli polskich miały trzy fale: przedwojenną, wojenną i powojenną. Powojenne były dwie, w 1951 r. (największa) i 1952 r., która dotyczyła osób, które nie chciały wstępować do kołchozów i z terenów republik białoruskiej i litewskiej zostały deportowane w głąb Kazachstanu. Deportacje Polaków stanowią pewną klamrę. Te z 1936 roku otworzyły deportacje do ZSRS, których proces całkowicie był przeprowadzany przez NKWD, a te z 1952 roku były już ostatnimi – podkreślił.




Badania dr Panty i jego publikacja wzbudziły duże zainteresowanie wśród obecnych na sali Sybiraków. Dziękowali historykowi za jego pracę, zwracali uwagę, że poznali dzięki niemu nowe fakty. – Zrozumiałam, że mój ojciec, żołnierz Andersa, był bardzo mądry, nie decydując się na powrót z Anglii. Przecież nas wywieziono z terenów, które po wojnie znalazły się na Białorusi – powiedziała Barbara Sokólska, którą wywieziono do Kazachstanu, gdy była kilkutygodniowym niemowlęciem.


Majowe posiedzenie było już trzecim w historii utworzonej w czerwcu 2022 roku Polsko-Kazachstańskiej Komisji Historycznej. Poprzednie odbyły się w Białymstoku oraz Astanie.