Konferencja "Pamięć Pokoleń" z Fundacją Kresy-Syberia - Muzeum Pamięci Sybiru

19 września 2023

Konferencja „Pamięć Pokoleń” z Fundacją Kresy-Syberia

W program obchodów Światowego Dnia Sybiraka wpisała się konferencja „Generations Remember” zorganizowana przez Fundację Kresy-Syberia we współpracy z Muzeum Pamięci Sybiru. Odbyła się ona w piątek 15 września.

Przejdź do treści

Działająca od 2008 roku Fundacja skupia wokół siebie wielotysięczne środowisko polonijne z całego świata. Są to przede wszystkim Polacy (i ich potomkowie) powiązani rodzinnie z dawnymi Kresami, a wśród nich – wielu Sybiraków i Sybiraczek.

Fundacja regularnie organizuje konferencję „Generations Remember” („Pamięć pokoleń”). W 2023 roku zaszczyt goszczenia przedstawicieli Polonii i prelegentów przypadł Muzeum Pamięci Sybiru.

Bohater walki o prawdę

W ramach sympozjum zaplanowano sześć prelekcji. Pierwszą wygłosił Dave Stuart ze Stanów Zjednoczonych, przygotowujący właśnie książkę dla warszawskiego Muzeum Katyńskiego. Jego ojciec, Donald B. Steward był wśród świadków ekshumacji w Katyniu przeprowadzonych przez Niemców, a potem wysyłał do Stanów zaszyfrowane wiadomości, w których wskazywał Sowietów jako sprawców masakry. Podobną rolę odegrał porucznik John H. Van Vliet.

Dave Stuart przedstawił wyniki swych badań nad wiedzą amerykańskiego rządu na temat wydarzeń na polskich kresach wschodnich w czasie drugiej wojny światowej, zwłaszcza o Zbrodni Katyńskiej. Skupił się głównie na roli, jaką na rzecz dotarcia do prawdy odegrał porucznik Henry I. Szymanski.

Podobnie jak Donald B. Steward oraz John H. Van Vliet, Henry Ignatius Szymanski (1989-1959) uczęszczał do Akademii Wojskowej West Point. Miał polskie korzenie i biegle posługiwał się językiem przodków. W czasie II wojny służył jako asystent attaché w Egipcie i jako oficer łącznikowy przy polskich i czechosłowackich siłach zbrojnych na Bliskim Wschodzie. – W 1943 roku współtworzył zaginiony później raport („Szymanski Report”) o odpowiedzialności Sowietów za Zbrodnię Katyńską – tłumaczył Dave Stuart.

W czasie pobytu w Kairze Szymanski zbierał relacje Polaków, którzy z tzw. Armią Andersa ewakuowali się ze Związku Sowieckiego – dokąd trafili m.in. w wyniku deportacji lub uwięzienia w gułagu. Rozmówcy relacjonowali warunki, w jakich przebywali w obozach jenieckich, realia życia deportowanych cywilów oraz wszelkie informacje o zaginionych polskich oficerach, jakie do nich docierały.

– Niedługo po tym, jak ujawniono masowy mord w Katyniu, Szymanski zestawił wywiady w 70-stronicowy dokument zwany „Raportem Szymanskiego”. 29 maja 1943 r. przekazał go amerykańskiemu wywiadowi wojskowemu – opowiadał Stuart.

Raport składał się z dwustronicowego wstępu oraz dziewięciu załączników. Pierwszym świadectwem była notatka Józefa Czapskiego z 1942 r. o zaginionych oficerach.

– Raport trafił do zastępcy szefa sztabu amerykańskiego wywiadu (G-2) majora generała George’a V. Stronga, przełożonego Szymanskiego. Przejrzał dokument, po czym rozkazał podwładnemu przekazywać kolejne raporty na temat Zbrodni Katyńskiej tylko wtedy, jeśli dowodzą niemieckiego współudziału. Następnie Strong oznaczył „Raport Szymanskiego” jako ściśle tajny i zarchiwizował.

Samego Szymanskiego skierował do Włoch, aby pełnił rolę oficera łącznikowego przy 2. Korpusie Polskim. Ten trafił na linię frontu, walczył m.in. pod Monte Cassino – kontynuował prelegent.

W 1944 r. Szymanski dołączył do sztabu generała Dwighta Eisenhowera jako specjalista do spraw polskich. Po wojnie zajmował się reparacjami dla polskich jeńców wojennych oraz tzw. „dipisów”, czyli przebywających w zorganizowanych przez aliantów obozach ”displaced persons” – osób, które w czasie wojny znalazły się na zachodzie np. w wyniku wywózki na roboty przymusowe do Niemiec albo po uwolnieniu z niemieckich obozów koncentracyjnych.

– W 1951 roku Szymanski miał okazję wysłuchać wystąpienia Thaddeusa Michaela Machrowicza, członka Izby Reprezentantów. W rozmowie z politykiem opowiedział o przygotowanym przez siebie w 1943 r. raporcie. Machrowicz usiłował dotrzeć do dokumentu, ale służby wywiadowcze nie były w stanie odnaleźć „Raportu Szymanskiego”. Miało to silny medialny oddźwięk, bo byłby to już drugi (po przygotowanym przez Van Vlieta) zaginiony raport na temat Zbrodni Katyńskiej. Dwa dni później „The Washington Post” poinformował, że „Raport Szymańskiego” został odnaleziony, ale załącznik nr 9 wysłany został wcześniej do Norymbergi. O raporcie Van Vlieta ślad zaginął – dodał Dave Stuart.

W 1952 roku Henry I. Szymanski zeznawał przed komitetem badającym Zbrodnię Katyńską, w tym samym roku podjął pracę wywiadowczą dla CIA na terenie Niemiec. Rok później przeszedł na emeryturę i aż do śmierci mieszkał w Colorado.

Na pomoc rodakom – polskie delegatury w Kazachstanie

Po przerwie nastąpiła kolejna sesja. Dr Dmitryi Panto, pracownik gdańskiego Muzeum II Wojny Światowej połączył się z Białymstokiem za pomocą internetowej wideokonferencji. Jego odczyt dotyczył polskich delegatur w Kazachstanie w latach 1941-1942. – Funkcjonowanie delegatur zależne było od aktualnych stosunków między rządem polskim a Sowietami – tłumaczył dr Panto.

Sieć delegatur rządu polskiego w Związku Sowieckim powstała po podpisaniu układu Sikorski-Majski (co miało miejsce 30 lipca 1941 roku). – W zakresie działań delegatur leżało wszystko to, co robiły konsulaty, a nawet więcej, jak wspominał polski ambasador Stanisław Kot – mówił badacz. – Związek Sowiecki nie zgodził się na otwarcie konsulatów pod pretekstem, że nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa dyplomatom. Moim zdaniem rację miał Kot, który pisał, że Sowieci utożsamiali służbę konsularną ze szpiegami – dodał.

Delegatury zalegalizowano 8 stycznia 1942 roku. Do połowy czerwca pracowały sprawnie w miarę swoich możliwości.

Czym zajmowały się delegatury? Przede wszystkim niesieniem pomocy. Tu Polacy przebywający w ZSRS mogli wyrobić polski paszport, uzyskać pomoc finansową, otrzymać ubranie lub żywność. – Wokół delegatur skupiała się polska społeczność, czasem budynek taki nazywano „Domem Polskim” – mówił dr Panto. Przy delegaturach funkcjonowały ambulatoria, szpitale, ochronki dla osieroconych dzieci i domy starców, kaplica, polska szkółka. W magazynach przechowywano otrzymane od aliantów wsparcie rzeczowe.

Dzięki delegaturom wielu Polaków przetrwało, także dlatego, że dawały zatrudnienie. – Była tu praca np. dla maszynistki czy magazyniera – tłumaczył naukowiec.

Według planów strony polskiej powstać miała cała sieć placówek. Na szczycie struktury miała być ambasada Polski w Moskwie, pod nią delegatury, następnie mężowie zaufania w okręgach, poniżej łącznicy w rejonach, w kołchozach i sowchozach. Mężowie zaufania mieli na rzecz delegatur działać w terenie. Niestety, ostatecznie udało się powołać tylko 20 delegatur. Łączników było niewielu. Wiele zadań spoczęło na barkach mężów zaufania.

Polskiemu rządowi zależało, by opieką objąć jak najwięcej Polaków, a także stworzyć placówki w ważnych punktach tranzytowych, w tym w miastach portowych – aby odbierać pomoc (leki, żywność, ubrania) ze strony aliantów. Ale Sowieci nie zgadzali się, by delegatury powstały w stolicach republik regionów, musiały to być inne miasta. Wyjątkiem były Ałmaty.

Jak tłumaczył dr Panto, praca delegatur była utrudniona przez problemy logistyczne, łącznościowe i przez obstrukcję miejscowych władz. – Lokalni urzędnicy bali się współpracować z delegaturami w obawie o oskarżenie o szpiegostwo, dlatego każdą decyzję konsultowali z kierownictwem, to trwało tygodniami – opowiadał historyk. Do tego trudności z dotarciem do wielu miejsc. Potrzebny był samochód lub koń. Łączność była fatalna. – Depesza potrafiła iść tydzień – mówił prelegent.

– Pod koniec lipca 1942 r. Sowieci zaczęli zamykać delegatury, pod pretekstem, że w Związku Sowieckim jest coraz mniej Polaków – kontynuował dr Panto. Niektórych delegatów aresztowano. Zamknięcie delegatur w portach morskich naraziło Polaków na głód. Stracili dostęp do magazynów z żywnością.

– Aresztowanie delegatów o statusie dyplomatycznym spotkało się ze sprzeciwem polskiego rządu – opowiadał historyk. – Ambasador Kot złożył 9 lipca 1942 roku protest, domagał się uwolnienia delegatów oraz zwrotu zatrzymanych przez Sowietów dokumentów, pieniędzy i pieczęci. Tymczasem ci oskarżyli pracowników delegatur o szpiegostwo.

– Miało to katastrofalny wpływ na losy deportowanych. Wstrzymano rozdawnictwo odzieży, żywności, zasiłków pieniężnych. Sowieci przejęli składy. Wiele sierocińców i domów opieki pozostało bez wsparcia.

Likwidacja delegatur było zaplanowaną akcją – tłumaczył Dmitryi Panto – którą zakończono 20 lipca 1942 roku. Wszyscy delegaci zostali objęci śledztwem NKWD, które trwało od lipca do października. Łącznie zatrzymano 770 osób. Wielu pracowników delegatur skazano na pobyt w gułagach. 78 osób wydalono z ZSRS. Wśród nich byli tacy, którzy wrócili do Londynu. Ich relacje i raporty są dziś ważnymi źródłami historycznymi, dostępnymi w Instytucie Sikorskiego – podkreślił naukowiec.

Po operacji NKWD pozostali jedynie mężowie zaufania działający w terenie, ale ostatecznie i ich placówki zlikwidowano, a ich samych aresztowano. Liczni, oskarżeni o szpiegostwo, trafili do gułagów.

Po odkryciu Zbrodni Katyńskiej, gdy ZSRR zerwał stosunki z polskim rządem, Sowieci przejęli pozostałe po delegaturach budynki i magazyny. Powołali własną sieć placówek opartych na Związku Patriotów Polskich.

Kończąc swoją prelekcję, dr Panto apelował o pamięć o pracownikach delegatur, mężach zaufania i wszystkich oddanych działaniu na rzecz rodaków w ZSRS: –  Praca w delegaturach wymagała zaangażowania i wytrwałości. To byli bohaterowie, pracowali dla dobra innych codziennie po 14-16 godzin, pod okiem NKWD, z narażeniem własnej wolności, a nawet życia.– podkreślił dr Panto.

Portal Świat Sybiru – podróże w czasie i przestrzeni

W ramach trzeciej prelekcji dr Tomasz Danilecki z Działu Naukowego Muzeum Pamięci Sybiru przedstawił zgromadzonym portal popularnonaukowy Świat Sybiru. Jest to inicjatywa Muzeum realizowana przy wsparciu Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego. Regularnie trafiają tu teksty przygotowywane przez specjalistów z różnych dziedzin – historii, archiwistyki, etnografii, literatury i sztuki – przybliżające zagadnienia powiązane z Sybirem.

Ważną częścią portalu są podkasty, czyli audycje do odsłuchania w dowolnym czasie. Osobnymi działami są „Baza Wiedzy” ze zbiorem filmów, nagrań i fotografii, oraz „Sylwetki”, przybliżające postaci związane z szeroko rozumianym Sybirem.

Twórcy portalu publikują tu także archiwalne zdjęcia, których historia (lub sfotografowane osoby) nie są znane. Dzięki tworzącej się wokół portalu społeczności udało się już opisać szereg zdjęć, zidentyfikować osoby i miejsca. Portal ma ambicje stać się także miejscem wymiany informacji dla rozrzuconych po całym świecie sybirackich potomków. Dlatego ma nie tylko polsko- ale i angielskojęzyczną wersję.

Pamiętanie, wspominanie, przemilczanie…

Czwartym wystąpieniem była prelekcja dr Alison Urban z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Badaczka omówiła zjawiska pamięci i postpamięci, a także procesy przekazywania wspomnień między pokoleniami. „Mówimy tyle o pamięci, ponieważ tak niewiele nam jej pozostało” – głosiło motto wykładu wybrane z książki „Między pamięcią a historią” Pierre’a Nory.

Obszarami zainteresowania naukowczyni z San Diego są pamięć zbiorowa, jej międzypokoleniowy transfer i współdzielenie.

Prelegentka nawiązywała do własnego doświadczenia jako wychowującej się w Ameryce potomkini Sybiraków. Chociaż przemawiała w języku angielskim, używała polskich słów, mówiąc o członkach rodziny: – Wyrastałam w tych historiach opowiadanych przez babcię, przez ciocie. Byłam więc przekonana, że wszyscy wiedzą o deportacjach, o Sybirze. Jakież było moje zdziwienie, gdy w szkole nic o tym nie mówiono!

Alison Urban zwróciła uwagę na to, jak młode pokolenia przyswajają wspomnienia swoich rodziców lub dziadków: – Czułam, że wspomnienia moich cioć i babci były moje.

Naukowczyni poświęciła część prelekcji czwartemu pokoleniu i takim zjawiskom jak pamięć fantomowa oraz postpamięć. W wielu rodzinach brakuje opowieści, prawda o korzeniach nie została przekazana. Czasem z powodu fizycznego braku przodka, czasem w wyniku świadomego przemilczenia. To nie zawsze łatwe, by wydobyć czy przekazać rodzinną historię, zarazem nie traumatyzując czy to opowiadającego, czy słuchacza.

Pamięć jest jednak potrzebna – abyśmy znali swoje korzenie i mogli tworzyć swoją tożsamość, ale i dla uhonorowania tych, których skazano na zapomnienie.

– Akt pamięci to akt oporu. To niezgoda na bycie zapomnianym. Bo bycie niezauważonym powoduje ranę… – mówiła Urban.

– Jak pobudzić do opowiadania i przekazywania historii? – pytała badaczka i przywoływała przykład z własnego życia. – Moja ciocia powiedziała mi kiedyś: Nikt nie mówił, dopóki nie zaczęłaś pytać…

Polscy budowniczowie syberyjskiej kolei

Piąte wystąpienie było podróżą w czasie i przestrzeni – Marta Czerwieniec-Ivasyk, przygotowująca doktorat na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, przedstawiła sylwetki polskich kolejarzy budujących Kolej Transsyberyjską.

– Ponad 15 tysięcy osób o polskiej tożsamości pracowało przy Kolei Transsyberyjskiej. Przygotowuję słownik biograficzny, na mojej liście jest 600 nazwisk – mówiła badaczka.

– Były to osoby od dawna zamieszkujące Syberię, na przykład potomkowie powstańców, katorżników i zesłańców. Nie brakowało także polskich chłopów i robotników, którzy na Syberię wyjechali w celach zarobkowych. Niektórzy urzędnicy otrzymali z kolei nakaz pracy. Sporą grupę stanowili bieżeńcy, czyli Polacy przesiedleni w czasie I wojny światowej, a także byli jeńcy lub żołnierze biorący udział w wojnie rosyjsko-japońskiej na terenie Mandżurii, po klęsce armii wybierający osiedlenie na Syberii – wyliczała Czerwieniec-Ivasyk.

Naukowczyni przedstawiła sylwetki wybranych osób zaangażowanych w powstanie Kolei Transsyberyjskiej.

Kazimierz Falkowski (1875-1936) był wiceprezesem Dyrekcji Kolei Aczyńsko-Minusińskiej. Po powrocie do Polski w latach dwudziestych pracował w Najwyższej Izbie Kontroli, w latach trzydziestych był dyrektorem kolei w Wilnie.

Hieronim Bejnar-Bejnarowicz, rocznik 1860, był synem zesłańca postyczniowego. Pracę na kolei zaczął od stanowiska rachmistrza wagonów na stacji Tajga. Później był urzędnikiem kolei zachodniosyberyjskiej. – Zachowały się przekazy, że swoją żonę Helenę z d. Zaleską, porwał ze stacji, na której pracowała w bufecie – opowiadała z uśmiechem badaczka. – Chociaż wszystko odbyło się zapewne za zgodą panny, zapisy przepełnione są oburzeniem, że takiego aktu dopuścił się urzędnik. Małżeństwo było jednak chyba szczęśliwe – podsumowała Czerwieniec-Ivasyk.

Teofil Włostowski (1868-1930) był ideologiem-socjalistą. Od 1888 r. działał w partii socjalistycznej. Aresztowany, lata 1894-1896 spędził w X Pawilonie, po czym w 1897 r. został zesłany na Syberię. W 1902 r. jest – według źródeł – pracownikiem Kolei Zabajkalskiej w Irkucku. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości żona Włostowskiego wyjeżdża do ojczyzny. On zostaje w Związku Sowieckim, umiera w Moskwie w 1930 roku.

Wśród polskich kolejarzy pojawił się także ojciec Czesława Miłosza, Aleksander. Budował mosty kolejowe na Syberii. – Po latach w swoim zawodowym życiorysie nie napisał jednak o czasie spędzonym przy tej pracy – zauważyła prelegentka.

Niezwykle interesująca była część prelekcji Czerwieniec-Ivasyk na temat Harbinu (vel Charbinu). – To dzisiaj szóste co do wielkości chińskie miasto – mówiła. – A założył je Polak i był to przez lata ośrodek polskiej kultury.

Inżynier Adam Szydłowski (1860-1916). Wydelegowany przez zarząd budowanej dopiero Kolei Wschodniochińskiej wybrał ten punkt na mapie Mandżurii, nad rzeką Sungari, jako ośrodek administracyjny dla kolei. Miała ona połączyć południową Syberię z portowym Władywostokiem nad Morzem Japońskim. Budowa ruszyła w 1897 r. Rok później Szydłowski kupił starą gorzelnię i na swoich gruntach zainicjował rozwój miasta. W 1903 r. przejechał tędy pierwszy pociąg.

– Budynek dworca, już nieistniejący, był repliką dworca w Siedlcach – wskazywała na zdjęcie badaczka. – To projekt architekta Ignacego Cytowicza.

– W Harbinie działały dwie parafie rzymsko-katolickie, polskie szkoły, Polacy tworzyli tu stowarzyszenia, harcerstwo, liczne przedsiębiorstwa – opowiadała.

– W Polsce do dziś działają dwa koła harbińczyków, w Świebodzicach i Szczecinie – dodała Marta Czerwieniec-Ivasyk.

Na koniec swojej prelekcji badaczka zaprosiła do zapoznania z prowadzoną przez siebie stroną internetową, która jest bazą historycznych informacji o polskich kolejarzach – www.kolejarze-online.pl.

Wirtualne muzeum dla całego świata

Konferencję zakończyła prezentacja wirtualnego muzeum Kresy-Syberia prowadzonego przez Fundację Kresy-Syberia. W wirtualny spacer zabrały zgromadzonych Irena Lowe z Nowej Zelandii i Anna Pacewicz z Australii.

Portal ten prezentuje historię polskiego Sybiru w językach polskim i angielskim. Udostępnia wielką bazę danych, w tym spis represjonowanych (Ściana Hołdu), a także wielki zasób zdjęć i dokumentów. W zakładce „Świadectwa” znaleźć można setki spisanych opowieści i nagranych wypowiedzi świadków historii.

Członkowie środowiska skupionego wokół Fundacji Kresy-Syberia spędzili w Białystoku jeszcze trzy dni. Zwiedzili wystawę stałą Muzeum Pamięci Sybiru i wzięli udział w wydarzeniach Światowego Dnia Sybiraka – promocji monografii SYBIR, spektaklu teatralnym oraz miejskich obchodach 17 września.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep