Szamańskie opowieści Jacka Hugo-Badera - Muzeum Pamięci Sybiru

14 października 2022

Szamańskie opowieści Jacka Hugo-Badera

Dwanaście lat przymierzałem się do książki o szamanizmie. To było dwanaście lat strachu: że temat za trudny, że się nie znam, nie jestem antropologiem. Ale ta książka gdzieś mi w zaułku mózgu siedziała. Zbierałem do teczki materiały, wycinki. Teczka puchła. W pewnym momencie przejrzałem ją i powiedziałem sobie: dobra, jadę – opowiadał w Muzeum Pamięci Sybiru reporter Jacek Hugo-Bader, autor książki „Szamańska gorączka”.

Przejdź do treści

Jacek Hugo-Bader jest autorem licznych reportaży prasowych oraz książek reporterskich dotyczących krajów byłego Związku Sowieckiego: „Dzienniki kołymskie”, „Biała gorączka”, „W rajskiej dolinie wśród zielska”. – Wschód jest moim miejscem. To moje terytorium, znam język, tam wyszukuję tematy – opowiadał reporter. – Niestety, Rosja sprawiła mi okropny zawód wojną w Ukrainie – mówił Hugo-Bader, który osobiście jest zaangażowany w pomoc na rzecz Ukrainy, prowadzi zbiórkę i kupuje samochody na potrzeby ukraińskiej armii, a potem dowozi je na miejsce, przy okazji zbierając materiał do kolejnej książki.

Witający gościa i publiczność Dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru, prof. Wojciech Śleszyński, przypomniał o różnicy między Syberią i Sybirem. – Dzisiejszy wieczór poświęcamy Syberii jako krainie geograficznej. Sybir to pojęcie szersze, wiążące się z represjami, przekraczające geografię. – Tak! – mówił potem Jacek Hugo-Bader – nawet jak ktoś był w Workucie, która jest przecież w przeduralskiej części Rosji, to mówił, że był na Sybirze – trafnie zauważył.

– Jest Sybir i są Sybiracy, o tym opowiada Wasze muzeum – mówił Hugo-Bader. – A tam, dokąd jeździłem, są Syberyjczycy. Syberia jest miejscem, w którym mieszają się kultury i religie. Pierwotne ludy wyznawały szamanizm, potem z południa napłynęli buddyści. Później pojawiło się chrześcijaństwo. I dzisiaj to się wszystko przenika. Rozmawiałem z księdzem, który chwalił mi się, że ma w cerkwi duży chór. Nie miał problemu z tym, że połowa śpiewaków nie jest nawet chrześcijanami. Są wśród Syberyjczyków członkowie tutejszych ludów, mówiący językami tureckimi, są potomkowie zesłańców. O, byłem też w takiej wsi, gdzie mieszkają potomkowie Polaków, ale nie zesłańców, tylko dobrowolnych osadników. Pod Irkuckiem, przy czym „pod” oznacza tam setki kilometrów – śmiał się. – Tak, to Wierszyna – dopowiedział prowadzący spotkanie dr Marcin Zwolski.

– Sowieci walczyli z wszystkimi religiami – opowiadał Jacek Hugo-Bader. Najbardziej niszczono cerkiew, która się z tego do dzisiaj podnosi. Szamanów zamykano w psychuszkach albo fizycznie eliminowano. A dzisiaj? Putin i Szojgu – minister wojny, który sam jest z pochodzenia Tuwińcem – jeżdżą do szamanów! Putin robi to przed podjęciem każdej ważnej decyzji – o podniesieniu wieku emerytalnego, o podpisaniu traktatu międzynarodowego. Skąd to wiem? Rozmawiałem z ludźmi, którzy ich tam widzieli, obsługiwali. Pojechałem do tego szamana, którego odwiedzają Putin i Szojgu. To był jedyny szaman, który nie chciał ze mną rozmawiać – relacjonował Hugo-Bader.

Reporter wspominał o swojej pierwszej wyprawie do Rosji, której owocem były teksty wydane w tomie „Dzienniki kołymskie”. – Jechałem do Władywostoku. Chciałem zapewnić sobie wolność, więc kupiłem rosyjski łazik. Do tego postanowiłem pojechać zimą, bo jak jechać przez Syberię, to przecież zimą, prawda? – zwrócił się bezpośrednio do licznie zgromadzonej i żywo reagującej publiczności. – Jak już we Władywostoku sprzedawałem ten samochód, żeby chociaż część kosztów się zwróciła, to kupujący mówił: cud, że ci głowy nie ukręcili po drodze, że ci tego samochodu nie ukradli. Owszem, byłem po drodze świadkiem morderstwa, widziałem reket, czyli drogowe zbójectwo. Ale gdyby mi auto ukradli? Miałbym kolejny rozdział do książki!

A pierwsze spotkanie z szamanizmem? – To było w trakcie wyprawy do Władywostoku. Byłem w Krasnojarsku, co nieco słyszałem o szamanach, zapytałem kogoś o to. „Tak, masz tu niedaleko szamana, stąd tylko 700 km do Tuwy”, powiedział. No, jednak nie było mi po drodze… – mówił gość. Potem opowiadał o spotkanych przy kolejnej wyprawie szamanach, ich obrzędach i różnicach między szamanizmem z Tuwy i Jakucji.

Na ścianie sali audiowizualnej wyświetlane były cały czas zdjęcia z wyprawy reportera tropem szamańskiego tematu. Co jakiś czas Jacek Hugo-Bader przerywał opowieść, by odnieść się do wyświetlanego właśnie zdjęcia: – O, to Złota Szamanka, Hakaska. Obok niej Tuwiniec. Na szczęście dogadać się mogą tylko po rosyjsku, więc i ja mogłem się włączyć do rozmowy. O, a na tym zdjęciu widać, że weszła w inny stan świadomości – opowiadał reporter. – Trans szamański to wejście do świata duchów. Jej dusza ulatuje, a w to miejsce wchodzi inny duch, z którym szaman współpracuje. Szaman to takie naczynie dla innego ducha – tłumaczył. – A jak się widzi duchy? Ja opisałem ten rytuał w swojej książce, jak szaman bryzga nad ogniem mlekiem i wódką. I napisałem o duchach, ale przecież je sobie wymyśliłem, ja ich nie widziałem! I kiedyś, już po napisaniu tego, rozmawiam z szamanem i pytam, jak to jest: naprawdę je widzisz? A szaman na to: ech, głupi, przecież to opisałeś. Jak chcesz zobaczyć duchy, to po prostu musisz je sobie wyobrazić!

– Nie każdy szaman jest lekarzem, chociaż oczekuje się od nich tego, że będą leczyć – mówił Hugo-Bader. – Często przychodzą do nich nieszamaniści oraz ludzie niereligijni.

–A co, jeśli szaman nie jest w stanie pomóc? – z nutą powątpiewania zapytał prowadzący spotkanie. – Jak mu się nie uda, to nie ma człowieka, po prostu! – odpowiedział reporter. – Ja rozmawiałem z tymi, którym szaman pomógł. Na przykład kobieta w czwartym stadium raka. Takich historii szukam i je zapisuję. Rozmawiam z ludźmi, którzy mi opowiadają swoje własne historie, ja je Państwu przekazuję. Dlaczego mam im nie wierzyć? A ta kobieta? Szaman wyczuł w niej słabego człowieka. Bo ona już od czterech lekarzy usłyszała, że umrze. Termin jej wyznaczyli. A szaman zaczął od tego, że posadził ją przed sobą i powiedział: „Będziesz zdrowa”. Obudził w niej wiarę, wydobył z niej moc, kobieta się od razu wyprostowała. Nie miała nawet czym zapłacić szamanowi, bo straciła pracę, ludzie ją opuścili, życie jej się rozpadło. A rok później była po operacji – bo on jej wskazał konkretny szpital, gdzie jej pomogą – i przyjechała do szamana z podziękowaniem. Bo wiara czyni cuda, a my nie umiemy wykorzystać mocy naszego mózgu – z zaangażowaniem mówił Jacek Hugo-Bader.

– Rozmawiałem z panią profesor, która badała szamanów. Sowiecki człowiek, niewierząca, mówiła, że te obrzędy, duchy, to głupota. Ale jak podłączała do encefalografu szamana i jego pacjenta, to zaobserwowała, że ich fale się upodabniały, w końcu stawały identyczne. To sprawiają między innymi bębny. Bęben pomaga zestroić się szamanowi, duchom i przychodzącemu po pomoc człowiekowi – nawiązał do tytułu spotkania reporter.

Interesującą rozmowę z pełnym werwy i snującym opowieść za opowieścią reporterem zakończył występ Katherine Pearl. Przy pomocy licznych instrumentów – w tym gongów i bębnów – oraz śpiewu wywołała nastrój wpisujący się w temat spotkania. Publiczność jeszcze do późnego wieczora nie opuszczała naszej sali audiowizualnej – wielu z gości czekało na możliwość zdobycia autografu od Jacka Hugo-Badera.

Spotkanie z autorem „Szamańskiej choroby” zainaugurowało nowy cykl spotkań w Muzeum Pamięci Sybiru. Będziemy na nich gościć m.in. podróżników, autorów publikacji o wyprawach na Syberię. Kolejne, pod hasłem „Zaczarowany Bajkał”, w listopadzie – bohaterem będzie Piotr Malczewski, autor książki „Bajkał. Opowieści o Świętym Morzu”. Zapraszamy do śledzenia naszej strony i mediów społecznościowych, gdzie będziemy zamieszczać na bieżąco wszystkie informacje.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep