Sybirackie losy leśników - sympozjum w Muzeum - Muzeum Pamięci Sybiru

19 kwietnia 2023

Sybirackie losy leśników – sympozjum w Muzeum

Doświadczenia leśników i osadników leśnych pod okupacją sowiecką w czasie II wojny światowej były w centrum zainteresowania konferencji, którą 18 kwietnia 2023 r. Muzeum Pamięci Sybiru przygotowało we współpracy z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Białymstoku oraz białostockim Centrum Edukacji Nauczycieli.

Przejdź do treści

Wydarzenie było kolejnym w cyklu „Akademia Muzeum” realizowanym z myślą o nauczycielach i edukatorach, którzy z pomocą Muzeum Pamięci Sybiru i w oparciu o udostępniane przez nas materiały popularyzują wiedzę o deportacjach zarówno na szkolnych lekcjach historii, geografii czy języka polskiego, ale także w ramach różnych projektów edukacyjnych.

Wspierają nas w tej misji różne instytucje, między innymi Centrum Edukacji Nauczycieli w Białymstoku. W przypadku tego spotkania do inicjatywy dołączyła Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku. Nieprzypadkowo – mowa była o losach leśników i osadników leśnych, których dotknęły sowieckie represje.

W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele zaangażowanych instytucji – obok prof. Wojciecha Śleszyńskiego, dyrektora Muzeum Pamięci Sybiru, byli to dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku Andrzej Józef Nowak oraz dyrektor Centrum Edukacji Nauczycieli Ryszard Chodyniecki. Obecni byli także naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, rzecznik prasowy białostockiej Dyrekcji LP Jarosław Krawczyk oraz Marzena Ciruk z CEN-u. Środowisko Sybiraków reprezentował Jerzy Bołtuć, wiceprezes Oddziału Związku Sybiraków w Białymstoku. Stawiła się licznie młodzież z białostockiego liceum mundurowego.

– Cofamy się symbolicznie do 10 lutego, kiedy miała miejsce pierwsza masowa akcja deportacyjna na zajętych przez Sowietów terenach – mówił profesor Wojciech Śleszyński. – Wywożono całe rodziny. Zastosowano wtedy odpowiedzialność zbiorową, bo jakimże wrogiem ustroju mogły być małe dzieci – zaznaczał. – Duża część wywiezionych w lutowej akcji to właśnie leśnicy z naszych terenów.

– Lata komunizmu uczyniły spustoszenie w pamięci historycznej – podkreślał dyrektor CEN-u, Ryszard Chodyniecki. – Teraz wspólnie pracujemy nad tym, by mapa pamięci odzyskała kształty i pokazywała rzeczywistość. Leśnicy byli polską inteligencją. Celem Sowietów było dokonanie czystki, by polski naród nie miał przyszłości, my ją odzyskujemy – powiedział.

Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, Jarosław Krawczyk, podkreślał edukacyjną misję Lasów Państwowych: – Od pokoleń jesteśmy przygotowywani, by przekazywać wiedzę, pracować z młodzieżą. To ważny aspekt naszej pracy.

W swojej prelekcji, przygotowanej w oparciu o materiały udostępnione przez dr Ewę Pirożnikow z Instytutu Nauk Leśnych Politechniki Białostockiej, Jarosław Krawczyk przedstawił pewien wzorzec, według którego przebiegały losy polskich leśników deportowanych przez Sowietów.

Leśnicy od początków  lat 30., kiedy rosło napięcie międzynarodowe, byli intensywnie szkoleni militarnie. – Zorganizowano Leśną Organizację Wojskową, wielu leśników uczestniczyło w jej szkoleniach – tłumaczył prelegent.

Gdy Sowieci wkroczyli na wschodnie ziemie II Rzeczypospolitej, wraz z zasobami Lasów Państwowych przejęli pełną dokumentację, w tym teczki osobowe pracowników. Na ich podstawie mogli przygotować listę osób przewidzianych do deportacji. Oczywiście, korzystali także rabunkowo z bogactwa lasów.

– To, co Sowieci robili w Puszczy Białowieskiej, to był kataklizm gospodarczy – podkreślał Krawczyk. – W ich administracji nie było odpowiednio przeszkolonych ludzi. Nastąpił trzykrotny wzrost pozyskiwania drewna w porównaniu z dotychczasowymi założeniami.

10 lutego 1940 r. Sowieci przeprowadzili na zajętych przez siebie terenach pierwszą masową akcję deportacyjną. Wśród osób wywiezionych znaleźli się leśnicy i ich rodziny. Trafiali nawet do najdalszych zakątków Związku Sowieckiego – niektórzy podróżowali aż trzy miesiące, by dotrzeć nad brzegi Morza Wschodniego (Japońskiego). Większość z nich, ze względu na znajomość gospodarki leśnej, trafiła do  prac przy wyrębie tajgi. Była to niezwykle ciężka praca, która szła w połączeniu z niedożywieniem, wyśrubowanymi normami i trudnymi warunkami życia codziennego. Pewną szansą dla „spiecperesieleńców” były przydzielane niektórym działki, na których mogli uprawiać ziemniaki lub brukiew. – Najpierw jednak trzeba było wykarczować na tych działkach las – podkreślał Krawczyk.

Prezentacja pracownika Lasów Państwowych oprócz poruszających zdjęć archiwalnych oraz fragmentów wspomnień zawierała interesujące materiały dotyczące tego, jak leśnicy wykorzystywali swoją wiedzę na temat lasu i jego zasobów, by zapewnić sobie i swoim rodzinom przetrwanie.

Zbierano dzikie rośliny jadalne. „W tę straszną wiosnę 1940 r. żywiliśmy się lebiodą, pokrzywą. Mama gotowała je jako szpinak” – wspominał przywołany w prezentacji Jan Rębisz.  – Czosnek niedźwiedzi, czyli czeremsza, pomagał w zachowaniu odporności organizmu – mówił prelegent. Uzupełnieniem diety i źródłem witamin były zbierane w lesie dzikie owoce: borówki, jagody, maliny. Do tego sok brzozowy na wiosnę i pojawiające się w wielu wspomnieniach orzeszki cedrowe, czyli nasiona z szyszek limby syberyjskiej. – Grzyby były zapewne szeroko dostępne, ale nie można się nimi żywić długotrwale, organizm przestaje przyjmować ten ciężkostrawny pokarm – wyjaśniał leśnik.

Osiedleńcy próbowali urozmaicać dietę, łowiąc ryby i małe ptaki oraz wybierając z gniazd jajka. Łapali także susły, chomiki i zające.

Losy leśników pokrywają się z doświadczeniami wielu innych deportowanych, także przedstawicieli innych grup społecznych i zawodowych. Wielu z nich udało się opuścić Związek Sowiecki z Armią Andersa.

– Po pokoleniu leśników, którzy zostali deportowani do Związku Sowieckiego w okresie II wojny światowej pozostała pamięć o niezwykłych dokonaniach ludzi w warunkach, które ludzi niszczyły – podsumował swoją prelekcję Jarosław Krawczyk. – Zachęcam Was – zwrócił się na koniec do młodzieży – żebyście popytali w swoich domach, może i Wy macie Sybiraków w rodzinie, są zdjęcia, pamiątki. Warto o tym rozmawiać, pytać dziadków, jeśli jeszcze żyją…

Dr Piotr Popławski, kierownik Działu Projektów Edukacyjnych i Kulturalnych, w swoim wystąpieniu przybliżył życiorys jednego z leśników deportowanych 10 lutego 1940 roku.

– Wiem, że część z Państwa pojedzie z Muzeum do Ponikły. Właśnie stamtąd na Sybir trafił z bliskimi Henryk Prejzner. Los tej jednej rodziny pokazuje, że każdy z nas może się w tej opowieści odnaleźć. Staramy się pokazać, że deportacje były zjawiskiem masowym, ale nie anonimowym. To wiele historii konkretnych ludzi.

Henryk Prejzner urodził się 25 czerwca 1905 r. w Wojcieszkowie koło Radzynia Podlaskiego. Tam też ukończył gimnazjum. Następnie w Żyrowicach, w Państwowej Szkole Rolniczo-Leśnej, uczył się zawodu leśnika. Na podstawie dokumentów, które są w posiadaniu Muzeum Pamięci Sybiru, możemy odtworzyć jego dalszą karierę. Służył w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty w Berezie Kartuskiej, w Łukowie i w 34. Pułku Piechoty w Białej Podlaskiej. Służbę zakończył we wrześniu 1929 r. w stopniu plutonowego podchorążego i został przeniesiony do rezerwy. 1 stycznia 1933 r. awansował do stopnia podporucznika rezerwy.

Henryk związany był najpierw z Nadleśnictwem Augustów, w 1929 r. został mianowany leśniczym leśnictwa Ponikła w Nadleśnictwie Białystok.

W 1932 r. Henryk żeni się z Marią Bakun, siostrą znajomego leśnika z Rybnik, Michała Bakuna. Małżonkowie zamieszkują w leśniczówce Ponikła. Rodzą im się córka Irena i syn Andrzej. Żyją spokojnym i szczęśliwym życiem.

W sierpniu 1939  r. Henryk Prejzner zostaje zmobilizowany. Jego szlak bojowy przebiega przez Kutno, Suwałki i kończy się w okolicach Lwowa. W październiku Prejzner wraca do leśniczówki. Już pod okupacją sowiecką otrzymuje z Nadleśnictwa Państwowego Białystok pismo z poleceniem zachowania ciągłości służby w leśnictwie Ponikła.

Tymczasem Sowieci przygotowują w tajemnicy akcję deportacyjną. W grudniu 1939 r. na Kremlu zapadają decyzje, by wywózką „ze względów bezpieczeństwa” objąć także leśników oraz pracowników straży leśnej, którzy potrafią się posługiwać bronią palną i doskonale znają lasy – przez co mogliby stać się wsparciem dla polskiej partyzantki.

10 lutego 1940 r. wczesnym rankiem do leśniczówki w Ponikle wkraczają Sowieci. Henrykowi każą stanąć pod ścianą z podniesionymi rękoma. Marii nakazują budzić dzieci i spakować się w ciągu godziny.

Rodzina Prejznerów po długiej i trudnej podróży trafia do posiołku Złotaja Gorka w rejonie tajszeckim w obwodzie irkuckim. Tam Henryk pracuje w tajdze przy wycince, załadunku i spławie rzeką drzew. Jego wiedza na temat gospodarki leśnej zostaje dostrzeżona – po kilku miesiącach Prejzner zostaje pomocnikiem rosyjskiego leśniczego i prowadzi ewidencję pozyskanego drewna.

W 1941 r. podpisany zostaje układ Sikorski-Majski, który przynosi przebywającym w Związku Sowieckim Polakom „amnestię” oraz możliwość wstąpienia do tworzących się na mocy porozumienia Polskich Sił Zbrojnych w ZSRS. Henryk dowiaduje się o tym z gazety wręczonej mu w tajemnicy przez rosyjskiego robotnika. Decyduje się na wstąpienie do polskiej armii.

Rodzina Prejznerów przejeżdża w okolice Barnaułu, gdzie spotykają się z krewnymi wywiezionymi do Kobrynia. W maju 1942 r. Maria Prejzner z dziećmi osiedlają się we wsi Lebiażka, a Henryk rusza w dalszą podróż – do Dżałał Abad, gdzie mieści się dowództwo i sztab 5. Dywizji Piechoty. Małżonkowie mają świadomość, że moment ten jest punktem zwrotnym. Zamyka się pewien rozdział w ich życiu, a zaczyna nowy etap. Przy rozstaniu Maria daje Henrykowi krzyżyk, na którym mężczyzna wycina symboliczne daty: „10.II.1940 SYBIR” oraz „1942 R.” – to dzień wywózki oraz rok, który przyniósł odmianę losu.

Henryk czyni starania, by żona i dzieci mogły wyjechać ze Związku Sowieckiego wraz z armią generała Andersa. Niestety, przekazane przez umyślnego dokumenty nie docierają do Marii. Według rodzinnych przekazów goniec sprzedaje je innej familii. Odtąd losy Henryka i jego bliskich toczą się odmiennie: on wyrusza szlakiem armii Andersa, Maria z dziećmi zostaje w ZSRS.

Henryk Prejzner pełnił służbę w Ośrodku Zapasowym 5. Dywizji Piechoty w stopniu podporucznika na stanowisku kierownika kancelarii kwatermistrzostwa. Od 1942 r. przebywał w Iranie, Palestynie i Egipcie, potem trafił do Włoch. Nie walczył jednak na pierwszej linii frontu – pełnił służbę na tyłach jako oficer zaopatrzeniowy, później – finansowy. Doceniana była jego wiedza kartograficzna, zachowały się wykonane przez niego mapy.

Po zakończeniu wojny większość żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych pozostała na Zachodzie. Osiedli w Wielkiej Brytanii lub zdecydowali się na dalszą emigrację. Henryk należał do tych, którzy wrócili do komunistycznej Polski – ze względu na rodzinę.

18 lipca 1947 r. Henryk otrzymuje zaświadczenie demobilizacyjne. Wchodzi na pokład statku w Aleksandrii i płynie do Genui. Stamtąd rusza pociągiem w kierunku Polski. 14 listopada przekracza granicę polsko-czechosłowacką. Tam czeka na niego Maria z jego dwoma braćmi. Cztery dni później docierają do Radzynia Podlaskiego. Henryk po pięciu latach od rozstania bierze w ramiona swoje dzieci.

– Każda z jednostkowych historii jest punktem wyjścia do omówienia wielu tematów – zwrócił się do obecnych nauczycieli dr Piotr Popławski.

Losy rodziny Prejznerów mogą być przyczynkiem do rozmowy o okupacji sowieckiej, deportacjach, warunkach życia na Syberii, geografii i przyrodzie, o historii Armii Andersa, o polskim powojennym środowisku emigracyjnym, o komunistycznej Polsce. Takie bogactwo niesie każda sybiracka historia.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep