Rodziny sybirackie to kopalnie historii! Opowieść o chuście Milińskich - Muzeum Pamięci Sybiru

15 lutego 2023

Rodziny sybirackie to kopalnie historii! Opowieść o chuście Milińskich

Wnuczka i prawnuczka Sybiraków z rodziny Milińskich i Świeżych, dr Marcelina Jakimowicz, opowiadała w Muzeum o pamiątkowej wełnianej chuście przywiezionej z Kazachstanu i o przygodzie, jaką może być odkrywanie rodzinnej historii.

Przejdź do treści

Styczniowy eksponat miesiąca wyjątkowo wystawiony jest do końca lutego – między innymi dlatego, że na jego prezentację w styczniu nie udało się dotrzeć przedstawicielce rodziny darczyńców. Na spotkanie z dr Marceliną Jakimowicz z Wrocławia trzeba było poczekać do 15 lutego, ale było warto! Licealiści, którzy przybyli na spotkanie, mieli okazję wysłuchać krótkiej, ale bardzo treściwej i interesującej prelekcji.

Wnuczka i prawnuczka Sybiraków, z wykształcenia etnografka, zajmuje się naukowo historią mówioną oraz badaniami nad terrorem. Jest autorką rozpraw i artykułów, m.in. na temat mazurskiego osadnictwa na Podolu Wschodnim. „To istniejące do dzisiaj wsie pod Chmielnickim [miasto znane do 1954 roku jako Płoskirów], np. Hredczany, Maćkowce. Założyli je w XVIII w. przybywający z Mazur osadnicy. Do lat 30. XX wieku ludność ta trwała w jednym miejscu, żeniąc się tylko wewnątrz swojej społeczności” – tłumaczyła badaczka. Do dziś mówi się tam polską gwarą. „Właśnie w Maćkowcach urodziła się moja prababcia Maria Milińska” – wplotła w opowieść wątek swojej rodziny.

Na mocy traktatu ryskiego, kończącego wojnę polsko-bolszewicką, wschodnie kresy młodego polskiego państwa przypadły Związkowi Sowieckiemu i stały się terenami republik sowieckich: ukraińskiej i białoruskiej. Polska ludność z tych obszarów w latach 30. poddana została represjom: deportacji w głąb Związku Sowieckiego w roku 1936 oraz ludobójstwu w ramach tzw. Operacji Polskiej NKWD w latach 1937-38). Przybliżając realia życia swoich przodków w ukraińskiej republice, przywołała wspomnienia brata prababci, Stanisława Milińskiego, o koszmarze Wielkiego Głodu i ukrywaniu przed władzą resztek pożywienia.

Rodzina Milińskich w 1936 roku wywieziona została do północnego Kazachstanu. „O bracie prababci Marii, Stanisławie Milińskim, wiem tyle, że walczył w armii Berlinga, ale na tym moja wiedza się kończy. Znam wiele opowieści, ale nie jestem w stanie ich zweryfikować” – mówiła dr Marcelina Jakimowicz.

Potomkini Sybiraków równolegle do historii swojej rodziny opowiadała o samym procesie, jakim jest poznawanie rodzinnej historii, ale też z perspektywy badacza podkreślała aspekty psychologiczne i antropologiczne tego doświadczenia: „Znałam wiele historii związanych z terrorem, łagrami, ale gdy to dotyczy naszej rodziny, doświadczenie tych ludzi staje się nam bliższe, to wartość rodzinnych opowieści” – mówiła. „Zachęcam wszystkich do poznawania historii swojej rodziny”. Jakimowicz szczerze mówiła o licznych niedopowiedzeniach, które rodzina podtrzymywała przez lata.

Maria w 1938 roku wzięła ślub z Józefem Świeży. Przeniosła się do jego posiołka o nazwie Noworosiejka i tam urodziła się jej córka Walentyna. Jej matką chrzestną była miejscowa Kazaszka, która w ramach prezentu podarowała matce i dziecku wełnianą chustę. „Chrzest z wody i przypadkowy chrzestny – takie coś w kulturze tradycyjnej możliwe było tylko w sytuacji zagrożenia. Możliwe, że obawiano się szybkiej śmierci dziecka i stąd przedstawicielka rdzennej ludność w tej opowieści” – tłumaczyła wnuczka Walentyny.

Józef Świeży wkrótce znika z rodzinnej historii. „Poznałam trzy skrajnie różne opowieści o jego losach” – mówiła Jakimowicz. „Daleka rodzina, do dziś mieszkająca na terenie Ukrainy, mówi, że zmarł w więzieniu, do którego trafił za kradzież chleba. Prababcia Maria przez lata zbywała swoją córkę, sugerując, że zginął w Katyniu. Jest też możliwe, że został wcielony do Trudarmii i tam zaginął”.

Marii i Walentynie udało się dołączyć do grona repatriantów, zapłaciły jednak za to wysoką cenę. Maria musiała sfałszować dokumenty, aby oficjalnie być panną z dzieckiem. Gdyby pozostała przy mężowskim nazwisku, mogłaby nie dostać pozwolenia na opuszczenie Kazachstanu. „Kosztowało to bardzo dużo łapówek”. Maria jeszcze przez wiele lat bała się, że ktoś doniesie o jej tajemnicy i skaże ją na kolejną wywózkę. Jej córka także długo milczała. „Prababcia przelała ten strach na swoją córkę. Babcia Walentyna nigdy nie uważała się za Sybiraczkę i nie zapisała się do Związku Sybiraków. Mówiła: ja się całe życie bałam deportacji”.

Marcelina Jakimowicz opowiadała, że prezentowana aktualnie w Muzeum Pamięci Sybiru chusta przez lata była w rodzinie używana na co dzień. „Była po prostu funkcjonalną rzeczą – wykorzystywano ją przez dwa pokolenia, układając na niej dzieci w czasie zimnych spacerów. Moja mama w czasie studiów zarzucała ją sobie zimą na plecy, uznając za ciekawą ozdobę”.

„Jak nie mamy świadomości, to nie traktujemy rzeczy jako pamiątek. Widzimy po prostu brzydką chochlę i ją wyrzucamy – taka chochla była w naszej rodzinie, wykonana w Kazachstanie z blachy ze strąconego samolotu”. Jak przyznała dr Jakimowicz, osoba, która wyrzuciła przedmiot, nieświadoma jego wartości, do dzisiaj tego żałuje…

Zapytana przez dr. Piotra Popławskiego z Muzeum Pamięci Sybiru o impuls do odkrywania rodzinnej historii, przyznała: „Stało się to przy okazji porządkowania mieszkania po zmarłych. Poprosiłam, by zachować pamiątki. Zaczęłam zadawać pytania i stopniowo w rodzinie przypominały się różne opowieści. Zachęcam wszystkich, żeby zbierali takie historie, dowiadywali się o rodzinnych pamiątkach. Ja bardzo się cieszę, że chusta, która jest teraz w Muzeum, ma już dzisiaj swoją historię”.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep