Swoją nazwę dzielnica wzięła od karczmy Wygoda, która była miejscem noclegu dla tych podróżnych, którzy zdążali drogą od Supraśla i nie mieli szans dojechać do bram miasta przed zamknięciem ich na noc – tłumaczył przewodnik.
– Zastanawiałem się, co robilibyśmy tutaj, na Wygodzie, w taki deszczowy dzień, gdybyśmy byli dziećmi sprzed kilkudziesięciu lat – mówił Marian Olechowicz do grupy cyklistów, którzy mimo deszczowej pogody zdecydowali się na wspólny przejazd. – Zapewne bawilibyśmy się ołowianymi żołnierzykami. Wytapialiśmy je z pocisków znajdowanych w lesie, gdzie 42 Pułk miał swój poligon.
Grupa rowerzystów przejechała przez najciekawsze historycznie miejsca dzielnicy. Po wyjeździe z terenu Muzeum Pamięci Sybiru przemierzyła wąskie uliczki tak zwanej Brazylki. – Nazwa wzięła się od tego, że jeszcze przed I wojną krążył tu człowiek namawiający mieszkańców do osiedlenia się w Brazylii. Mieli tam otrzymać nadziały ziemi i szansę ułożenia sobie zamożnego życia. Niektórzy uwierzyli, kilka rodzin powierzyło temu człowiekowi oszczędności, które zbierał na podróż dla grupy zainteresowanych – opowiadał Marian Olechnowicz. Nieznajomy zniknął wraz z pieniędzmi, została tylko nazwa obejmująca dwie ulice Wygody, gdzie mieszkali niedoszli podróżnicy.
Pierwszym przystankiem na drodze peletonu był cmentarz ewangelicki. – Powstał w 1885 roku, zaledwie trzy lata po cmentarzu prawosławnym i rok przed cmentarzem Farnym – tłumaczył przewodnik. Był potrzebny ewangelickiej społeczności, należeli do niej głównie fabrykanci, którzy sprowadzili się do Białegostoku z Kongresówki. Nekropolia obejmowała duży obszar, dziś na jego części stoją bloki i jest park, ale fragment cmentarza z lapidarium do dzisiaj stanowi ważną pamiątkę. – Wśród nagrobków można znaleźć krzyż z grobu rodziny Buchholtzów z Supraśla.
Zdobycz Robotnicza przy ulicy Jesiennej to dzielnica domów dla robotników wybudowana przez miasto w 1927 r. i kolejny przystanek na trasie peletonu. – Planowano oddanie 15 domów, każdy dla 10 rodzin. Ostatecznie powstały trzy. Zakłady pracy wskazywały wyróżniających się pracowników, którzy mieli szansę na udział w tym projekcie. Zakładano, że robotnicy wniosą wkład własny, w robociźnie. Kto bardziej angażował się w budowę, ten zyskiwał – wyjaśniał historyk. Modernistyczna architektura domów współgra z projektem domów Zdobyczy Urzędniczej z ulicy Świętojańskiej.
Wąskimi uliczkami peleton dotarł do cmentarza żydowskiego. – To nieprawda, że białostoczanie nie pamiętają o dawnych żydowskich mieszkańcach – mówił przewodnik. – Zwróćcie uwagę na szereg lampek zapalanych przy murze dzielącym kirkut od cmentarza Farnego na Wszystkich Świętych – mówił. Nie zabrakło też opowieści o przedwojennym pogrzebie rabina, który zgromadził tysiące białostoczan.
Nie lada gratką był widok starego dworu z połowy XIX wieku, ukrytego przy małej uliczce niedaleko gazowni. – Znaczna część Wygody leży na terenach byłego folwarku należącego do tego dworu. Siedlisko istniało już wcześniej. Rezydował tu łowczy i zarazem leśniczy Branickich. Musiał zasłużyć się w czasie wizyty ostatniego króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego, bo zachowały się informacje, że został nagrodzony przez niego złotym zegarkiem – opowiadał historyk. Do dziś zachowała się tylko połowa murowanego budynku oraz piękny starodrzew z ogromnym dębem na czele.
Rowerzyści przejechali na ulicę Traugutta. Stoi tu kościół, który niegdyś był cerkwią garnizonową. – Tu stacjonował Kazański Pułk Piechoty. Budynek dzisiejszego przedszkola to dawna wartownia – tłumaczył Marian Olechowicz. Z kolei dzisiejsza restauracja i hotel Regiment mieszczą się w – najprawdopodobniej – siedzibie dowódcy pułku. W niepodległej Polsce stacjonował tutaj 42. Pułk Piechoty.
Na pobliskiej stacji kolejowej stał niegdyś murowany budynek dworcowy bardzo podobny do tego, który niedawno odnowiono na głównej stacji Białegostoku. – Oba dworce były ważne, ale z czasem ten, który dziś jest głównym, został przeznaczony dla ruchu pasażerskiego, a Poleski (współcześnie Fabryczny), przejął ruch towarowy. Po dworcu z czasów carskich nie został dziś ślad (wycofujący się w 1944 r. Niemcy wysadzili go w powietrze). Za to do dziś znajdziemy elementy infrastruktury kolejowej z czasów parowozów. Z bocznicy korzystał także zlokalizowany obok Pułk, a za Sowietów bocznicę wykorzystano do zorganizowania wywózek na Sybir – wyjaśniał historyk. Teren jest bardzo rozległy, magazyny przy ulicy Węglowej były elementem właśnie tej wojskowej bocznicy. – Dlatego wykorzystanie tego konkretnego budynku, magazynu pamiętającego ten czas, na siedzibę Muzeum Pamięci Sybiru, było czymś naturalnym – mówił dr Piotr Popławski kierujący Działem Projektów Kulturalnych Muzeum.
Ostatnim przystankiem na trasie Peletonu Pamięci było miejsce upamiętnienia ofiar wywózek – tuż przy stacji kolejowej. – To miejsce jest szczególne – podkreślał dr Piotr Popławski z Muzeum Pamięci Sybiru. Z wielu miejsc wywożono Polaków, ale tylko to miejsce było później świadkiem ich powrotów. Wywożeni z Wilna czy Lwowa nie powrócili do swoich miast, osiedli na zachodzie Polski. Mieszkańcy Białegostoku i Podlasia, niegdyś tutaj – jak określali Sowieci – „komasowani” na tej bocznicy, także tutaj wysiadali po powrocie do ojczyzny.
Peleton zakończył się minutą ciszy ku czci ofiar deportacji. Gdy grupa cyklistów powróciła do siedziby Muzeum, przewodnik zakończył spotkanie słowami: – Wróciliśmy pod stare wojskowe magazyny. Ten tutaj jest szczególny. Zamieniony w Muzeum stał się magazynem pamięci.