Chöömej, czyli jak połknąć wielbłąda. Wieczór z Bartem Pałygą - Muzeum Pamięci Sybiru

19 stycznia 2024

Chöömej, czyli jak połknąć wielbłąda. Wieczór z Bartem Pałygą

Jego ulubiony instrument? „Głos. Od śpiewu się wszystko zaczęło i to mi wiele drzwi otworzyło” – mówił Bart Pałyga na spotkaniu w Muzeum Pamięci Sybiru.

Przejdź do treści

Bartłomiej Pałyga gra na wielu instrumentach pochodzących z różnych obszarów kulturowych. Zaczynał karierę w zespole Yerba Mater, który wykonywał improwizowaną muzykę z Indii i Persji. W 2003 roku wygrał z tym zespołem Festiwal Nowa Tradycja organizowany przez Polskie Radio. Dziesięć lat później zdobył Grand Prix tegoż Festiwalu, tym razem z zespołem Cicha & Spółka. Dodatkowo został wyróżniony nagrodą indywidualną, czyli Złotymi Gęślami dla najlepszego instrumentalisty.

Pałyga jest muzycznym eksperymentatorem, wykonuje zarówno muzykę polską, jak i blisko- i dalekowschodnią. Gra m.in. na wiolonczeli, suce biłgorajskiej, kemancze, sarangi, telharpie, kobyzie, drumli oraz pochodzących z różnych tradycji fletach i bębnach.

Wykonywał i nagrywał muzykę z takimi znanymi twórcami jak Maria Pomianowska, Gendos, Masala, Village Kollektiv, Karolina Cicha. Prowadzi warsztaty i programy.

Do Muzeum Pamięci Sybiru przyjechał samochodem wyładowanym instrumentami z krajów środkowej Azji, w których koczownicze nacje wytworzyły szczególny muzyczny idiom. Największy zbiór związany był z Tuwą, południowosyberyjską republiką wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej;  muzyk wybrał się tam przed laty. – Na początku XXI wieku, jak to dziś brzmi… – śmiał się.

Pałyga zaprezentował m.in. igil, dwustrunowy instrument z pudłem rezonansowym obciągniętym skórą, o długim gryfie zwieńczonym głową konia – Koń jest bardzo ważny dla Tuwińców, dzięki niemu mogą przetrwać w trudnych warunkach.

Instrumentalista wziął ze sobą także mongolską wersję tego instrumentu, czyli morin khuur, drewniany, o silniejszym dźwięku.

Zagrał także na byzaanchy, instrumencie o czterech strunach z włosia, pomiędzy które wprowadzone jest włosie smyczka. Pozwala to osiągnąć efekt zdwojenia dźwięków. – Wydaje się, że słyszymy dwóch muzyków – mówił Pałyga.

Nie zabrakło popisów na drumli i kazachskim kobyzie z otwartą czarą rezonansową.

Muzyka Tuwińców jest odzwierciedleniem ich animalistycznych wierzeń, tradycji i sposobu życia. Oddaje dźwięki natury: tętent konia, gwizd wiatru, bulgot potoku. – O tym też mówią ich pieśni – opowiadał Pałyga. – Jeśli nie o utraconej ziemi, to o radości płynącej z jazdy przez step, wiatru, życia. To ubodzy ludzie, nie mieli dużo, zanim Rosja ich podbiła, a i pod władzą Rosjan się nie wzbogacili – mówił muzyk.

Tym, co jednak zrobiło na wszystkich największe wrażenie, były różne rodzaje śpiewu gardłowego zaprezentowane przez Barta Pałygę: chöömej, sygyt i kargyraa oraz ich odmiany – borbangnadyr, chylandyk i ezenggileer.

To właśnie pragnąc nauczyć się tych technik, wybrał się niegdyś z kolegą do Tuwy.

– Był lipiec, przygotowani byliśmy na letnie syberyjskie upały. A na miejscu 10 stopni. Gdy dotarliśmy do poleconej nam kierowniczki domu kultury i poprosiliśmy o skontaktowanie nas z lokalnymi muzykami, usłyszeliśmy, że wszyscy są… w Europie. Bo jest lato i pojechali zarabiać. Został jeden, z Ensemble Tuva, bo jego żona była w ciąży.

Spotkali się z Żenią i zaprezentowali mu swoje umiejętności. – A, fajnie się u was w tej Polsce śpiewa, powiedział – relacjonował Pałyga. Bo nie tak śpiewają Tuwińcy.

Nie było łatwo nauczyć się czegokolwiek od Żeni. – Zasypaliśmy go pytaniami, chcieliśmy, żeby nam wytłumaczył. A on nie umiał. Bo jego nikt nie uczył, po prostu, śpiewał dziadek, ojciec, to i on. To nasze europejskie myślenie – iść do specjalisty, do mistrza, żeby nam wyjaśnił – mówił Pałyga. – Ale w końcu powiedział nam: „Trzeba połknąć dźwięk”.

– To była jedyna informacja, jaką uzyskaliśmy na tej wyprawie, ale nie byliśmy zawiedzeni. Bo to prawda, żeby wyśpiewać alikwoty, trzeba ten początkowy, mocny dźwięk w pewien sposób połknąć – tłumaczył.

– To brzmi jak wielbłąd! – zawołał ktoś z publiczności.

Bart Pałyga opowiadał, jak trudnym i czasochłonnym procesem jest nauczenie się śpiewu alikwotowego:

– Gdy w Polsce był zespół Huun-Huur-Tu, wybraliśmy się z kolegą do garderoby z prezentem. To gościnni ludzie, spędziliśmy tam kilka godzin. Zaśpiewałem im, jak umiałem. Jeden z nich powiedział: „Za 10 lat będziesz dobry”.

Od tamtego czasu Bart Pałyga cały czas ćwiczy. – Umiem wydobyć jednocześnie trzy dźwięki, mistrzowie potrafią cztery – przyznawał.

– Zafascynował mnie dźwięk, potem zainteresowałem się kulturą. Dziś możemy się wiele nauczyć, nie wychodząc z domu, dzięki internetowi. Ja zaczynałem od dwóch kaset…

Pytany przez publiczność, jak nauczył się grać na tylu instrumentach, powiedział:

–  Jak mówi moja żona, ludzie dzielą się na samouków i nieuków. Jeśli jest pasja, zajawka, to człowiek się nauczy. Przecież dla pieniędzy tego nie zrobiłem – śmiał się, wskazując na swoje instrumenty.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep