Bezdrożna Syberia – opowieść Zofii Piłasiewicz - Muzeum Pamięci Sybiru

12 maja 2023

Bezdrożna Syberia – opowieść Zofii Piłasiewicz

Podróżuje się trzy razy: po raz pierwszy, kiedy przygotowuje się wyprawę. Drugi – gdy jest się na miejscu, a trzeci – gdy się o niej opowiada – mówiła na spotkaniu w Muzeum Pamięci Sybiru Zofia Piłasiewicz. W taki sposób publiczność odbyła podróż rzekami Republiki Tuwy.

Przejdź do treści

Pierwszą wyprawę rzekami Syberii Zofia Piłasiewicz odbyła z grupą przyjaciół blisko 20 lat temu.

– Pierwszą książką, jaką w życiu przeczytałam, była autorstwa Stanisława Ossendowskiego. On potrafił zarazić ciekawością świata – opowiadała zgromadzonym w majowy wieczór w sali audiowizualnej Muzeum Pamięci Sybiru. Od lat uprawiałam żeglarstwo, kajakarstwo. Gdy pojawiła się możliwość wyjazdów do Rosji, postanowiliśmy z tej okazji skorzystać – mówiła.

Dlaczego wybrali akurat Republikę Tuwy? – Ossendowski miał na to na pewno wpływ. Poza tym chcieliśmy jechać tam, gdzie jest i tajga, i rzeki. Interesowała nas przyroda. Popatrzyliśmy ma mapę i zdecydowaliśmy. Tuwa ma i tajgę, i góry, i step. A, i jeszcze tuwińskie śpiewy! Z tym kojarzyłam Tuwę – podkreśliła Piłasiewicz.

– Fascynuje mnie przełom XIX i XX wieku, polskie badania z tamtego czasu. Syberia pod tym względem wiele zawdzięcza polskim zesłańcom, na przykład geologom. Tomasz Zan, przyjaciel Mickiewicza, na zesłaniu odkrył złoże złota – mówiła podróżniczka.

– Wyprawę przygotowywaliśmy przez rok. Ale patrzyliśmy na mapę i nie umieliśmy sobie wyobrazić tego, jak tam będzie…

Ośmioro kajakarzy, z Polski i Białorusi, którzy mieli za sobą niejeden spływ po polskich i białoruskich rzekach, wyruszyło w podróż koleją transsyberyjską. Potem musieli dojechać jedyną drogą przez tajgę do stolicy republiki, leżącego nad Jenisejem Kyzyłu. – Według pewnego rosyjskiego blogera to drugie w kolejności najbrzydsze rosyjskie miasto – śmiała się Piłasiewicz. Ale co ciekawe, w kawiarni podszedł do nas mężczyzna i zapytał, skąd jesteśmy. „Z Polski”, odpowiedzieliśmy. „Ale z jakiego miasta?”, dopytywał. „Z Białegostoku”. A on na to: „Znam, byłem”. Okazało się, że był w zespole tuwińskich śpiewaków, którzy dali kiedyś koncert w Białymstoku – mówiła. – Myśleliśmy, że znajdziemy samochód, którym dostaniemy się do samej rzeki. I znaleźliśmy kierowcę z autem. Okazało się, że służbę wojskową odbywał w… Grodnie. Zgodził się nas zawieźć – opowiadała. Okazało się jednak, że z powodu błota nie da się dojechać nad sam brzeg rzeki. Bagaż trzeba wziąć na plecy. – A był ciężki, oj, ciężki… Nie przygotowaliśmy się wystarczająco kondycyjnie – przyznała.

Do rzeki trzeba było przejść przez gęsty las poprzecinany strumieniami. – Chodzenie po tajdze nie jest najprzyjemniejszą rzeczą – nie ukrywała podróżniczka. – Muszę podkreślić szacunek, jaki mam dla rosyjskich kartografów, którzy w latach ZSRS skatalogowali Syberię. Mieliśmy do dyspozycji amerykańskie zdjęcia satelitarne i rosyjskie mapy – i na tych ostatnich były zaznaczone zimowla, czyli małe myśliwskie chatki, otwarte dla każdego. Korzystaliśmy z nich. One potrafią uratować życie! – zaznaczała.

Uczestnicy wyprawy spływali dmuchanymi katamaranami, które rozłożyli dopiero na brzegu i zamontowali na stelażach ze świeżo ściętych modrzewi. Spływ rzekami Uług-O i Bij-Chem to łącznie 220 km wodnej podróży. – Naszym głównym pożywieniem stały się ryby. Płynąc, podziwialiśmy potęgę przyrody. Na Syberii bardzo szybko się ona zmienia – Piłasiewicz zwracała uwagę na prezentowane w tle zdjęcia z wyprawy. – A Jenisej, ta rzeka to magia…

– Spotykaliśmy wędkarzy, którzy łowili tajmienia na… mysz. Wieści w tym pustkowiu, mimo małego zaludnienia, szybko się rozchodzą. Wszyscy wiedzieli, że płyną Polacy, wołali do nas z brzegów – wspominała uczestniczka wyprawy. Do Kyzyłu dopłynęli akurat na 15 sierpnia, kiedy było tam wielkie lokalne święto – zawody konne i łucznicze, szamańskie ceremonie.

Wspomnienie syberyjskiej przyrody było tak silne, że przyjaciele postanowili powtórzyć wyprawę. – Kontakt z przyrodą uwodzi, naprawdę za nią tęskniliśmy. A ja w 2015 r. pojechałam tam jeszcze raz, ale sama. Żeby odetchnąć tajgą, ale też dlatego, że na spływach brakowało mi kontaktu z miejscową kulturą.

Jak przyznał dr Piotr Popławski, kierownik organizującego spotkanie Działu Projektów Edukacyjnych i Kulturalnych, z powodu aktualnej sytuacji międzynarodowej do wielu miejsc, jak Rosja, nie jesteśmy już w stanie pojechać. – Możemy je obejrzeć tylko na zdjęciach, jak dziś – podkreślił.

Pozostają nam też książki – na przykład „Syberyjski sen. Opowieść bezdrożna” pióra Zofii Piłasiewicz. – Napisałam ją z potrzeby pozbycia się bagażu doświadczeń, nagromadzonych po wyprawie emocji – mówiła. Po spotkaniu była okazja kupić tę publikację i zdobyć autograf autorki.

Kolejne spotkanie z cyklu już w czwartek 15 czerwca o godzinie 18.00. Gościem Muzeum będzie tym razem antropolożka, podróżniczka i fotografka, Danuta Onyszkiewicz, prawnuczka Józefa Piłsudskiego. Opowiadać będzie jednak nie o nim, ale o jego starszym bracie – Bronisławie. Spiskowcu, katorżniku, który na zesłaniu odkrył naukowe powołanie i został badaczem kultury Ajnów. Dzięki dokonanym przez niego badaniom terenowym, zdjęciom oraz nagraniom ocalił tę kulturę przed zapomnieniem.

Dodatkowo w ramach spotkania zaprezentujemy nasz czerwcowy Eksponat Miesiąca – wypożyczony z Krakowa, z Polskiej Akademii Umiejętności, album z oryginalnymi zdjęciami wykonanymi i opisanymi przez Bronisława Piłsudskiego.

Zapraszamy! Bilety można już kupić w kasie Muzeum Pamięci Sybiru oraz na naszej stronie internetowej.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep