Każdego roku w rocznicę pierwszej masowej deportacji przeprowadzonej przez Sowietów w 1940 roku, wieczorną porą przed Muzeum Pamięci Sybiru rozbłyskają płomyki białych i czerwonych lampionów. Na torach wychodzących z Muzeum ustawiają je przedstawiciele władz, Sybiracy i ich potomkowie oraz mieszkańcy Białegostoku, którzy chcą pielęgnować pamięć o ofiarach sowieckich represji.
– Jesteśmy w miejscu szczególnym, sąsiadującym z niegdysiejszą bocznicą Dworca Poleskiego. To na niej rozgrywał się dramat tysięcy ludzi, siłą zamykanych w wagonach, które potem ruszały na wschód – powiedział w swoim wystąpieniu dyrektor muzeum, prof. Wojciech Śleszyński.
– Ważna jest nasza obecność podczas takich uroczystości, żebyśmy światło pamięci cały czas w sobie mieli – podkreślał zastępca prezydenta Białegostoku Przemysław Tuchliński.
– Nielicznym udało się wrócić i o nich pamiętamy jak też o wszystkich ofiarach tego terroru – dodał wojewoda podlaski Jacek Brzozowski.
Uroczystości 10 lutego przypominają o akcji deportacyjnej, która miała miejsce w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku. Sowieci wywieźli wtedy w głąb Związku Sowieckiego ponad 140 tysięcy obywateli ziem polskich zajętych 17 września 1939 roku. Deportowano całe rodziny, zaskoczone w środku nocy, nieprzygotowane do trudnej zimowej podróży i życia na dalekiej Syberii.