Leon Barszczewski – podróżnik, badacz, fotograf. Opowieść prawnuka - Muzeum Pamięci Sybiru

10 listopada 2023

Leon Barszczewski – podróżnik, badacz, fotograf. Opowieść prawnuka

Trudno powiedzieć, czy większe szczęście miał Igor Strojecki – do niezwykłego pradziadka, czy Leon Barszczewski – do zaangażowanego prawnuka. Leon był podróżnikiem, odkrywcą i pełnym empatii badaczem. Igor z oddaniem realizuje misję popularyzacji dzieła swojego przodka. – Przygotowałem na jego temat 140 wystaw – mówił na spotkaniu w Muzeum Pamięci Sybiru.

Przejdź do treści

– Jeszcze wczoraj byłem w Samarkandzie – Igor Strojecki zaskoczył publiczność i tym stwierdzeniem, i swoim wyglądem. Ubrany był w połyskujący srebrną nicią błękitny chałat z bogatą kwiatową dekoracją. Kupił go oczywiście w Uzbekistanie, w którym regularnie gości jako członek sympozjów. W ostatnich dniach w Samarkandzie został uhonorowany za propagowanie dokonań swojego pradziadka Leona Barszczewskiego, a co za tym idzie – także popularyzację dziedzictwa Uzbekistanu.

W uzbekistańskiej Samarkandzie pamiętają do dzisiaj zasługi Barszczewskiego na rzecz ochrony tamtejszego dziedzictwa. Tymczasem mało kto w Polsce wie, że to właśnie prywatna kolekcja Leona, podarowana przez niego miastu Samarkanda, gdy je opuszczał, stała się zaczątkiem dzisiejszego Państwowego Muzeum Historii i Kultury Uzbekistanu.

Jak nasz rodak trafił przed laty do Azji Centralnej?

Ten przyszły podróżnik i fotograf urodził się w 1849 roku w patriotycznej rodzinie, zaangażowanej w powstania listopadowe i styczniowe. W wyniku represji Barszczewscy utracili rodowy majątek, a młody Leon, który w wieku 8 lat nie miał już ani matki, ani ojca, został objęty „opieką rządową” i skierowany do szkół wojskowych.

Nie było mu łatwo robić karierę wojskową w armii zaborcy. Jak pisze w swojej książce „Utracony świat. Podróże Leona Barszczewskiego po XIX-wiecznej Azji Środkowej” Igor Strojecki, na jednym z egzaminów młody Leon został zapytany o „bunty Polaków”. Prowokacja się powiodła – za odpowiedź zgodną ze swoim sumieniem został relegowany ze szkoły. Ostatecznie jednak dosłużył się stopnia oficera.

W 1876 roku Barszczewski, od dziecka marzący o podróżach, zgłosił się na ochotnika na wyprawę do Azji Środkowej – do znajdującego się pod rosyjskim protektoratem Emiratu Buchary. Jak pokazywał nam prelegent, jeśli spojrzeć na współczesną mapę, emirat ten rozciągał się na tereny dzisiejszych Uzbekistanu, Turkmenistanu, częściowo także Kazachstanu i Tadżykistanu, a nawet zahaczał o Afganistan.

– W tym czasie toczyła się tam Wielka Gra, Rosjanie i Brytyjczycy walczyli o wpływy w Azji Centralnej – opowiadał w Muzeum Pamięci Sybiru Strojecki. Barszczewski miał za zadanie zbadać teren, wypełnić białe plamy na ówczesnych mapach. – Rosjanie chcieli wiedzieć, czy i którędy ich armia mogłaby przejść przez góry – dodawał prawnuk bohatera spotkania.

Petersburg był także zainteresowany złożami oraz przyrodą. Wielu naukowców słało do Barszczewskiego listy z prośbami o zebranie dla nich roślin czy okazów geologicznych.

Barszczewski połączył służbę wojskową w oddziale topograficznym z rozwojem własnych zainteresowań. Z Samarkandy, która stała się jego nowym domem, wyjeżdżał służbowo w różne rejony kraju, tam badał nie tylko teren i warunki geologiczne, ale także lokalną florę i faunę. Z zaangażowaniem poznawał miejscową kulturę, uczył się tamtejszych języków.

Samarkanda stała się też miejscem, w którym zaznał rodzinnego szczęścia. W 1880 roku ożenił się z Ireną z Niedźwieckich. Irena przyjechała do Azji w odwiedziny do swojego brata Juliana, który jako nastolatek wziął udział w powstaniu styczniowym, a po odbyciu kary zesłania na Syberię otrzymał zakaz powrotu do kraju, przy jednoczesnej zgodzie na zamieszkanie w Samarkandzie (drugi z braci w podobny sposób trafił z kolei do Taszkentu). W Samarkandzie, w domu łączącym miejscowe rozwiązania z europejskim wystrojem, Barszczewscy doczekali się pięciorga dzieci.

Leon regularnie wyruszał na kolejne wyprawy – czasem samodzielnie, czasem w towarzystwie przybyłych z Rosji naukowców. Chociaż reprezentował władze, zainteresowane skolonizowaniem tych terenów, sam okazywał miejscowym szacunek, zrozumienie i autentyczne zainteresowanie. Nigdy nie chciał wyruszać z wojskową obstawą, wolał miejscowych przewodników, spośród których jeden – Jakub Izmaiłdżanow – stał się prawdziwym przyjacielem rodziny.

Z zapisków, jakie pozostały po Leonie Barszczewskim, przebija obraz badacza wyzbytego poczucia wyższości, szanującego drugiego człowieka i jego kulturę. Jak pisał – nieporozumienia wynikają z nieposzanowania przez przybyszy miejscowych obyczajów, a nie ze złej woli tubylców. – Takie było motto życiowe mojego pradziadka – podkreślał Igor Strojecki – „Wszystko da się przemóc na świecie dobrym słowem, a nie pychą”.

Leon Barszczewski cieszył się wśród ludzi, do których docierał, szacunkiem i zaufaniem. Także dlatego, że na wyprawy w góry zabierał ze sobą zawsze lekarstwa i udzielał napotkanym pomocy medycznej. To otwierało ludziom serca. Sam badacz przyznawał w swoich zapiskach, że nie jest przekonany, że odkrywając nieznane dotąd wioski i społeczności, działał na ich korzyść. Miał świadomość, że spotkanie z „cywilizacją” niekoniecznie dobrze się dla nich skończy.

W czasie swoich wypraw Barszczewski odkrył złoża m.in. złota, węgla i ropy naftowej oraz kamieni półszlachetnych. Owocem jego amatorskich badań w wielu dziedzinach (m.in. geografii, glacjologii, archeologii, biologii, etnografii i antropologii) były setki zdjęć oraz wielka kolekcja, którą przed wyjazdem do Królestwa Polskiego podarował miastu Samarkanda.

Na polską ziemię (chociaż jeszcze pod zaborami) powrócił po tym, jak zmarła jego żona, Irena. Poprosił władze o przeniesienie na tereny polskie, gdzie bliżej rodziny łatwiej byłoby mu wychować piątkę dzieci. Został przeniesiony do Siedlec. Tam z czasem ufundował żeńską szkołę handlową, którą pokierowała jego najstarsza córka, Jadwiga.

– Ta szkoła poniekąd do dzisiaj istnieje, to II Liceum Ogólnokształcące – wyjaśniał prelegent.

Barszczewski został doceniony jako fotograf, wśród otrzymanych przez niego wyróżnień znalazł się złoty medal na wystawie w Paryżu (w 1895 roku). Z jego bogatego archiwum fotograficznego ocalało kilkaset zdjęć. Część z nich Igor Strojecki zaprezentował w czasie spotkania w Muzeum Pamięci Sybiru. Można je także podziwiać w poświęconej Barszczewskiemu książce napisanej przez prawnuka na podstawie notatek badacza i wspomnień jego córki, Jadwigi.

O tym ostatnim źródle Strojecki wypowiada się szczerze: – Dołożyła mi dużo pracy. Spisała to, co zapamiętała z lat dziecinnych. A wtedy tata wracający z wypraw opowiadał dzieciom… no cóż – bajki…

Po Leonie Barszczewskim pozostało jeszcze wystarczająco dużo źródeł, by przygotować o nim niejedną pracę naukową. – Znajdują się one z Polskiej Akademii Nauk. Cały czas czekają, aż jakiś naukowiec się nimi zainteresuje… – mówił Strojecki.

Jeżeli chcecie zobaczyć na własne oczy odbitki zdjęć Leona Barszczewskiego i rękopis jego notatek, udajcie się do górnego holu Muzeum Pamięci Sybiru. Są tam prezentowane jako nasz listopadowo-grudniowy Eksponat miesiąca.

Sklep Odwiedź nasz sklep i sprawdź najnowsze publikacje Muzeum Pamięci Sybiru Odwiedź sklep