Grudniowy eksponat miesiąca - pamiątki rodziny Joczów - Muzeum Pamięci Sybiru

6 декабря 2022

Grudniowy eksponat miesiąca — pamiątki rodziny Joczów

We wtorek 6 grudnia zaprezentowaliśmy ostatni w 2022 roku eksponat miesiąca – pamiątki rodziny Joczów. Znalazł się wśród nich świąteczny akcent, bo nawet na „nieludzkiej ziemi”, z dala od Ojczyzny, Polacy starali się cieszyć Bożym Narodzeniem.

Перейти к содержанию

Cykl „eksponat miesiąca” prezentuje wyjątkowe przedmioty, które znalazły się w zbiorach Muzeum Pamięci Sybiru dzięki hojności Sybiraków i ich rodzin. W grudniowej odsłonie eksponatu miesiąca prezentujemy przedmioty związane z historią rodziny Joczów. We wtorek 6 grudnia opowiadali o nich Wojciech Jocz, syn Stanisława, z żoną Barbarą.

– Moi rodzice, Stanisław i Bronisława, mieszkali w Surkontach, koło Lidy i Radunia. To dzisiaj zachodnia Białoruś, pogranicze białorusko-litewskie, ale wtedy była tam Polska – zaczął swoją opowieść Wojciech Jocz. – Czuli się Polakami. Mieszkali w okolicy, gdzie większość osób uważała się za drobną szlachtę. W takim duchu wzrastali, bardzo ważny był Bóg i Ojczyzna. Kiedy przyszła wojna, mama miała 17, a ojciec 18 lat – opowiadał.

W 1941 roku Stanisław Jocz dołączył do szeregów Armii Krajowej. – Ojciec został wtajemniczony, tak to określał. On i jego brat złożyli przysięgę 2 maja 1942 roku – mówił Wojciech Jocz. Obaj jego krewni w lipcu 1944 r. brali udział w akcji „Ostra Brama”. Stanisław 29 czerwca 1946 r. został aresztowany przez Sowietów za przynależność do AK. – Najpierw przez rok i trzy miesiące był przesłuchiwany w Mińsku, w sposób okrutny, torturowany. Tu w Muzeum jest taka sala, dokładnie to, o czym ojciec opowiadał – stół, lampa… Nie przyznał się [że był w Armii Krajowej], z czego był dumny do końca życia. Nikogo nie wydał – mówił jego syn zgromadzonym wokół słuchaczom.

Stanisław Jocz został skazany na pięć lat łagrów. Pierwszy etap kary odbywał w obwodzie archangielskim, gdzie do 1949 roku pracował przy wycince lasu. Od 1951 roku przebywał w Bułance w Kraju Krasnojarskim, pracując także jako robotnik leśny. Miał tam pozostać na dożywotniej zsyłce.

– W tym czasie jego żona, moja teściowa, borykała się tutaj z władzą radziecką. Kiedy jej mąż został skazany na wieczną zsyłkę, stanęła przed dylematem – włączyła się w opowieść Barbara Jocz, synowa Stanisława i Bronisławy. – Pojawiła się możliwość, w ramach łączenia rodzin, dołączenia do męża na to zesłanie. Podjęła ostatecznie decyzję, że zostawia wolność, w której się znajdowała, i wyrusza pociągiem, ze swoim synem. Ze świadomością, że może już nie wrócić na te tereny, na których była, czy też do Polski. To dla nas jako rodziny niesamowity przykład wierności mężowi, przyzwoitości. Mogliśmy potem czerpać z tych wartości – dodała.

W 1954 r. Stanisław został zwolniony z odbywania kary i rodzina Joczów powróciła do Surkontów, potem krótko mieszkała w Lidzie. Cztery lata później w ramach repatriacji Joczowie przenieśli się ze swoim dobytkiem do Polski. – Chcieli być blisko granicy polsko-białoruskiej, ale nie było takiej możliwości, zostali skierowani do Raciborza. Tam podjęli pracę, a w 1960 roku udało im się kupić na kredyt mały domek w Białymstoku i przeprowadzić tutaj – ciągnął opowieść Wojciech Jocz. – Ja jestem jedyny z rodziny, który urodził się w Polsce, w Białymstoku. Najstarszy brat urodził się na terenach obecnej Białorusi i zobaczył ojca dopiero, gdy miał 6 lat. Średni z nas trzech został poczęty na Syberii, ale urodził się już po zwolnieniu, w Raduniu.

Po przedstawieniu historii swojej rodziny państwo Joczowie zwrócili uwagę zebranych na eksponaty w gablocie. Pani Barbara tak mówiła o kupionych na Syberii i przywiezionych stamtąd choinkowych ozdobach: – Towarzyszyły nam we wszystkie święta, mama wieszała je na choince. Znajdowały się w takim honorowym miejscu w naszym domu. Mieliśmy też taki zwyczaj, że na samym czubku choinki wieszaliśmy dwie bombki – biało-czerwone. I ten zwyczaj przetrwał do dzisiaj, nasze dzieci i nasi wnukowie też są tego uczeni.

W gablocie zobaczyć można także album z fotografiami i ręczną piłę, z pomocą której – według rodzinnej relacji – Stanisław Jocz wybudował w Bułance domek. – Ten obrazek, który tu widzimy, to mama, jadąc w 1952 roku do ojca, zabrała ze sobą i przed tym obrazkiem razem z moim starszym bratem się modlili – dodał pan Wojciech, wskazując na obrazek z Chrystusem.

Na koniec spotkania Wojciech Jocz wspomniał swojego ojca, Stanisława: – Do końca był niezłomny, nigdy nie narzekał na choroby, zawsze był dzielny, pozostał wierny Bogu i Ojczyźnie. Na uroczystości patriotyczne zakładał opaskę „Armia Krajowa” i chodził na wszystkie obchody. I takim pozostał w naszej pamięci – powiedział.

– Państwo Joczowie, pokazując swoje pamiątki w tym miesiącu, reprezentują swoją rodzinę, ale i symbolizują wszystkich naszych darczyńców, którzy przekazują nam eksponaty – powiedział na koniec spotkania Dyrektor Muzeum Pamięci Sybiru, prof. Wojciech Śleszyński.

Grudniowy eksponat będzie można oglądać do 23 grudnia, a następnie od 3 do 9 stycznia (między 24 grudnia a 2 stycznia Muzeum będzie nieczynne z powodu przerwy technicznej). Kolejna odsłona eksponatu miesiąca – 10 stycznia 2023 roku.

Магазин Музея памяти Сибири Посетите наш магазин и посмотрите последние публикации и гаджеты СМОТРЕТЬ